Anabella – Rozdział CXLIV
„Wraca w poniedziałek!” – cieszyła się Iza, zmierzając pustym, oświetlonym latarniami chodnikiem w stronę Bernardyńskiej.
„Wraca w poniedziałek!” – cieszyła się Iza, zmierzając pustym, oświetlonym latarniami chodnikiem w stronę Bernardyńskiej.
Za uchylonym, obleczonym w śnieżnobiałą firankę oknem szumiały liście jesionu trącane podmuchami wrześniowego wiatru.
– Iza, wychodzisz gdzieś teraz? – zaciekawił się Kacper, wyglądając z kuchni do przedpokoju, gdzie Iza, z nieco chmurną miną wyrażającą wysoki poziom skupienia i napięcia, właśnie zakładała buty.
„Cudownie!” – pomyślała z zachwytem Iza, poprawiając ostatnią fałdę nowych zasłon w kolorze piaskowego beżu, które właśnie skończyła wieszać w salonie na Bernardyńskiej. – „O to właśnie chodziło!”