Anabella – Rozdział XXXVIII
Isabelle, mogę zadzwonić teraz? Sms od Victora przyszedł dokładnie w chwili, gdy Iza zamierzała wyjść z domu do pracy.
Isabelle, mogę zadzwonić teraz? Sms od Victora przyszedł dokładnie w chwili, gdy Iza zamierzała wyjść z domu do pracy.
Niedzielny poranek i przedpołudnie osiemnastego sierpnia minęły Izie na przygotowywaniu śniadania, które zjedli we dwoje z panem Stanisławem, gdyż Kacper spał jeszcze po nocnych eskapadach, a także na gotowaniu gulaszu przewidzianego na obiad i krojeniu warzyw na surówkę.
– Panie Szczepciu, niech pan nie wstaje – powiedziała stanowczo Iza, poprawiając staruszkowi poduszkę pod głową i otulając go troskliwie kołdrą. – Tak lepiej?
Wakacyjne dni mijały Izie jak sen. Piękna letnia pogoda sprzyjała długim spacerom po łąkach i polach rozpościerających się wokół Korytkowa, a także wycieczkom na tonący w morzu zieleni i kolorowych kwiatów cmentarz, gdzie codziennie po południu odwiedzała grób swoich rodziców.
– Siadaj tutaj – polecił Izie Majk, usadzając ją na swoim fotelu. – I ściągaj ten fartuch, dzisiaj już nie będzie ci potrzebny… o właśnie. Daj, położę go na krześle.
Już prawie dwa tygodnie upłynęły Izie na rozpaczy i cierpieniu. Michał milczał jak zaklęty. Milczał tym swoim straszliwym, lodowatym milczeniem, które znała od lat, a które było gorsze niż najgorsza kłótnia…
Kolejne dni upływały Izie na rozpamiętywaniu szczęścia, jakie znów stało się jej udziałem po czterech długich latach.
Muzyka płynąca z głośnika powoli przycichła, po czym nastawiony na cykliczne odtwarzanie utwór instrumentalny rozpoczął się od nowa.
– Dzisiaj zostanę u pana dłużej, panie Szczepciu – obiecała Iza, przyglądając się z troską bladej i jakby pożółkłej twarzy staruszka.
– Iza, jeszcze tylko tobie nic nie mówiłyśmy – zagadnęła Basia, kiedy po przygotowaniu sali kelnerki zabrały się za przebieranie w jednakowe czarno-białe sukienki, w których miały wystąpić na koktajlu. – Pracowałaś przy remoncie w łazience i nie było okazji.