Anabella – Rozdział CLI
– Iza, ktoś do ciebie! – rzuciła Kamila, wskazując na młodego mężczyznę ze złotym łańcuchem na szyi, który czekał pod ścianą dokładnie w tym samym miejscu co dwa tygodnie wcześniej.
– Iza, ktoś do ciebie! – rzuciła Kamila, wskazując na młodego mężczyznę ze złotym łańcuchem na szyi, który czekał pod ścianą dokładnie w tym samym miejscu co dwa tygodnie wcześniej.
„Wygląda to naprawdę nieźle” – myślała Iza, zmierzając na uczelnię ulicą tonącą w brzasku poranka, wciąż przepełniona wspomnieniami wczorajszej wizyty w nowym lokalu na Czechowie.
Uczelniane korytarze, napełnione gwarem w pierwszy dzień nowego roku akademickiego, wydały się dziś Izie jakimś innym światem, odległym o miliony lat świetlnych od tego, który opuściła przed wakacjami.
– Aż tyle ci tego dał? – zdziwił się pochylony nad otwartym bagażnikiem peugeota Majk, ostrożnie przekładając butelki z winem do przywiezionej z Anabelli brezentowej torby.