Anabella – Rozdział X
Gwar sobotniego wieczoru w Anabelli narastał wraz z liczbą gości, którzy coraz gęściej obsiadali stoliki i tłoczyli się wokół baru.
Gwar sobotniego wieczoru w Anabelli narastał wraz z liczbą gości, którzy coraz gęściej obsiadali stoliki i tłoczyli się wokół baru.
– Tak, i wyobraź sobie, jak mi szczęka opadła, kiedy go zobaczyłam – relacjonowała Iza, kładąc książki na parapecie pod salą wykładową i sięgając do plecaka po kanapkę. – On też od razu mnie skojarzył, ale przy wszystkich udawał, że się nie znamy. Zresztą fakt, że to w sumie żadna znajomość… O samym zatrudnieniu też rozmawiał ze mną dosyć oficjalnie.
Zgodnie z zaleceniem, dwadzieścia minut po osiemnastej Iza stawiła się w kamienicy przy Zamkowej sześć i z lekką tremą, charakterystyczną dla momentów poprzedzających kluczowe wyzwania, zeszła po kamiennych schodkach prowadzących do restauracji Anabella.
Mroźne styczniowe popołudnie miało się już ku końcowi, kiedy pociąg powoli wtoczył się na stację kolejową Lublin. Wysiadłszy na peronie, Iza ruszyła na przystanek autobusowy, by dojechać czymkolwiek do centrum.
Po kilku minutach wysiłków choinka ustawiona w samym rogu pięknie wysprzątanego pokoju pana Szczepana rozświetliła się ciepłym, migotliwym światłem wielokolorowych lampek. Iza uśmiechnęła się z satysfakcją.
„Zamkowa sześć” – powtórzyła w myśli Iza, sprawdzając numer na ścianie budynku, i skinęła głową z satysfakcją. – „Zgadza się, to tu”.
– A niechże się stryj raz ode mnie odczepi, co?! Kazania mi tu będzie prawił, stary zgred!
„Jutro piątek, jeśli przelew nie przyjdzie, trzeba będzie jakoś przetrwać do poniedziałku” – kalkulowała Iza, wpatrując się w mokry chodnik pod nogami. – „Szesnaście złotych to mało, ale da się przeżyć…
Dobiegające z przedpokoju potworne łomotanie do drzwi wejściowych wyrwało Izę z krótkiej drzemki, w jaką zapadła znużona po powrocie z zajęć i zjedzeniu skromnego posiłku.
„Zawsze będę cię kochać, Misiu” – dumała smutno Iza, wpatrując się zamyślonym wzrokiem w przesuwające się za oknem pociągu jesienne krajobrazy.– „Ciebie i tylko ciebie… mimo wszystko.”